Gianni Versace powiedział: „Moda nie stoi w miejscu, ale stroje pozostają niezmienne”. Ze słowami wybitnego projektanta, bez którego trudno wyobrazić sobie garderobę współczesnej kobiety, zgodzą się chyba wszystkie przedstawicielki płci pięknej. Wystarczy spojrzeć kilkanaście lub kilkadziesiąt lat wstecz, aby w rozwiązaniach, które goszczą w naszych szafach zobaczyć odbicie fasonów i deseni minionych epok. To właśnie one, w połączeniu z najnowszymi trendami, tworzą styl gwarantujący nam nie tylko oryginalny, ale także bardzo atrakcyjny look.
Zmysłowa elegancja
Lata 50-te XX wieku to dekada uznawana za jedną z najbardziej kobiecych epok w dziejach mody. To czas, kiedy do głosu doszły zmysłowe fasony podkreślające piękno sylwetki swoich właścicielek, szlachetne tkaniny i wzory, które do dnia dzisiejszego goszczą w kolekcjach najbardziej utalentowanych designerów. I chociaż feministki zgodnie twierdziły, że panujące ówcześnie trendy nie wnoszą nic nowego i przypominają jedynie ptaka uwięzionego w złotej klatce, to po wielu latach wojny i niepokojów społecznych kobiety marzyły jedynie o tym, aby pokazać swoją kruchość, delikatności i chociaż na chwilę zapomnieć o ciążących na nich obowiązkach.
Christian Dior i New Look
Przełomowym momentem w modzie lat 50-tych XX wieku było pojawienie się na wybiegach kolekcji Christiana Diora, który wyznaczył nowy kierunek rozwoju panujących trendów zwany New Look. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom przedstawicielek płci pięknej, zaproponował niezwykle prosty i jednocześnie kipiący zmysłowością krój sukienek, który do dnia dzisiejszego posiada ogromną rzeszę wielbicielek. Mowa oczywiście o fasonie z mocno dopasowaną górą, szeroko rozkloszowaną spódnicą i wyraźnie zaznaczoną, lekko zawyżoną talią. Nie zapominajmy, że najbardziej okazałe modele wymagały zużycia nawet 50 metrów tkaniny, co w czasach pobrzmiewającego echem wojennego deficytu, często stawało się przyczyną krytyki spływającej na Diora. Projektant jednak nie porzucił swojej pracy, twierdząc, że nie kreuje mody lecz spełnia kobiece marzenia.
Figura klepsydry ideałem piękna
Ideałem piękna w połowie XX stulecia była zaokrąglona sylwetka o zarysie klepsydry z mocno zaznaczoną linią talii i bioder. W przeciwieństw do współczesnych kanonów kobiecości, szczupła figura nie była postrzegana jako atrakcyjna i pożądana przez największe fanki perfekcyjnego stylu. Z tego względu do kreacji proponowanych przez Diora do głosu doszły także sukienki z obcisłą górną częścią doskonale akcentującą biust i delikatnie zwężaną spódnicą sięgającą w okolice kolan. W wielu przypadkach designerzy sięgali po fiszbiny i gorsety. Rekordzistą w tej kwestii był wspomniany powyżej Christian Dior, którego kreacje często były „wzbogacone” dodatkowym obciążeniem w postaci 20 kg drutu. Na niełaskę skazane z kolei zostały długie, powłóczyste fasony maksi, które według projektantów minionej epoki uznawane były za najprostszą receptę na zatuszowanie piękna kobiecych nóg. Obowiązkowych elementem zarówno w sukienkach, jak i w płaszczach były paski, mocno akcentujące talię i dzięki temu modelujące sylwetkę na kształt królującego w latach 50-tych ideału.
Stroje na co dzień
Okres powojenny to czas, kiedy wiele kobiet utraciło w wyniku prowadzonych walk swoich mężów. Przedstawicielki płci pięknej nie stroniły więc od pracy zarobkowej. Z myślą o połączeniu komfortu i atrakcyjnego wyglądu, designerzy zaproponowali im wygodne sukienki koszulowe, koniecznie przewiązywane w talii cienkim paskiem. Do głosu doszły również garsonki złożone ze spódnicy i żakietu. Jednolite lub zdobione kratką czy prążkami stanowiły doskonałe towarzystwo dla płóciennych, koszulowych bluzek z zaokrąglonymi kołnierzykami dopełnionymi przez delikatne, powiewające na wietrze szale i apaszki.
Wysoki obcas i szpiczasty nosek – najmodniejsze buty połowy XX wieku
Niebagatelne znaczenie w modzie lat 50-tych wywierały dodatki. Na prowadzenie wysunęły się klasyczne czółenka na wysokim obcasie, który z biegiem czasu przekształcił się w cenioną do dziś szpilkę. Ich cechą charakterystyczną był szpiczasty nosek i wysokiej jakości skóra naturalna dodająca stylizacjom potężną dawkę elegancji. Pamiętajmy również, że w połowie XX wieku na wybiegach zagościły również baleriny. Bez względu na wygodę pozostawały jednak w cieniu wysokich obcasów. Towarzystwem dla szpilek były wysokiej jakości torebki. Największym uznaniem cieszyły się średniej wielkości kopertówki i kuferki. Wyznacznikiem statusu społecznego i zamożności przedstawicielek płci pięknej pochodzących z wyższych sfer były torebki pochodzące od najbardziej znanych ówcześnie projektantów.
Perły, pióra, koronki
Dużą rolę w kreowaniu kobiecego wizerunku w latach 50-tych ubiegłego stulecia odegrała biżuteria. W tej kwestii bezkonkurencyjne pozostawały perły, wypierając nawet najbardziej okazałe błyskotki wykonane z metali szlachetnych i drogocennych kamieni. Sznur pereł uważany był za najdoskonalszą ozdobę, z którą nie rozstawały się miłośniczki mody. Zakładano je zarówno na uroczyste przyjęcia i spotkania rodzinne, noszono do pracy, a także podczas codziennych domowych obowiązków. Swoje pięć minut przeżywały także nakrycia głowy. Kapelusze dekorowane często kwiatami, piórami czy woalkami doskonale komponowały się z perfekcyjnie ułożoną fryzurą i podkreślały świetny gust swoich właścicielek. Przedstawicielki płci pięknej nie stroniły także od chust wiązanych na głowie. W modzie wieczorowej królowały ponadto rękawiczki. Sięgające nieco powyżej łokcia, wykonane z koronki lub gipiury stanowiły bezkonkurencyjny dodatek dla pozbawionych rękawów sukienek przypominających fasony wprost z pracowni Diora.