KREACJE LAT 60-TYCH XX WIEKU – WOLNOŚĆ ZACZYNA SIĘ W GARDEROBIE!
Lata 60-te XX wieku były prawdziwym przełomem w świecie trendów. Trwająca wiele lat powojenna odbudowa Europy zaczęła dobiegać końca, co dało możliwość przeniesienia stolicy mody ze Stanów Zjednoczonych do Paryża. Francja nie na długo jednak odzyskała miano kolebki stylu – pod koniec dekady jej poważnym konkurentem stał się Londyn. Po dzieła najwybitniejszych designerów sięgały takie gwiazdy jak Audrey Hepburn, Brigitte Bardot, Marylin Monroe, Jacqueline Kennedy, czy Elizabeth Taylor. W kwestii trendów ostatniego zadania nie wypowiedzieli jeszcze Coco Chanel i Christian Dior. Zupełnie nowe oblicze mody pokazali jednocześnie projektanci, tacy jak Pierre Cardin, Yves Saint-Laurent, Mary Quant, czy Andre Courreges.
Epoka rozkwitu małej czarnej
Współczesny projektant mody i dyrektor artystyczny domu mody Chanel, Karl Lagerfeld powiedział: „W małej czarnej nie można wyglądać zbyt szykownie, ani zbyt skromnie”. Prosta, minimalistyczna sukienka w czarnej barwie, która narodziła się w pracowni Coco Chanel pod koniec lat 20-tych, czterdzieści lat później zawładnęła damską garderobą. Prezentowana przez Audrey Hepburn w filmie „Śniadanie u Tiffany’ego” zawróciła w głowie niemal każdej współczesnej kobiecie stając się ikoną stylu lat 60-tych. Doczekała się jednak poważnych rywalek, wśród których na prowadzenie wysunęły się trapezowe sukienki o bardzo lakonicznym fasonie, prezentowane na wybiegach przez Lesley Lawson znaną jako Twiggy – będącą najpopularniejszą modelką tamtego okresu. Zainteresowanym podpowiadamy, że to właśnie Twiggy jako pierwsza użyczyła swojego wizerunku do stworzenia lalki Barbie.
Inspirująca geometria
Lata 60-te XX wieku, skłaniające się coraz bardziej ku swobodzie i podkreślaniu indywidualności każdej kobiety sprawiły, że moda stała się dużo bardziej kolorowa niż w poprzednich epokach. Projektanci zaczęli sięgać po intensywne barwy, wśród których nie brakowało wyrazistych tonacji niebieskiego, zieleni, żółci, czerwieni, pomarańczu, czy różu. Na wybiegach pojawiły się również metaliczne tkaniny, będące realizacją futurystycznych wizji najbardziej znanych projektantów. Swoje pięć minut przeżywały także desenie, w tym także sukcesywnie powracające do świata trendów motywy op-art proponowane między innymi przez Ninę Ricci czy Ozzy’ego Clarka. Powodujące iluzje optyczne, nie tylko niosły ze sobą nową jakość, ale także były niezwykle pomocne w modelowaniu sylwetki. Po geometryczne wzory sięgnął również Pierre Cardin, a Emilio Pucci nie przestawał tworzyć kolekcji opartych na psychodelicznych printach rozmieszczonych na delikatnych, jedwabnych tkaninach. Innowacją okazała się również mondrianowska kreacja zaproponowana przez Yvesa Saint-Laurenta. Ten wyjątkowy designer, uczeń Christiana Diora stwierdził, że jego minimalistyczne sukienki stanowią doskonałe tło dla ukazania dzieł sztuki. Pierwszymi obrazami, które stały się realizacją zamysłu Saint-Laurenta była twórczość holenderskiego malarza Pieta Mondriana. Z biegiem czasu projektant urodzony w Oranie w Algierii włączył do swoich kolekcji afrykańskie motywy, proponując kobietom między innymi linię produktów safari i stając się tym samym prekursorem etnicznego stylu, który dziś uznawany jest za jeden z ponadczasowych trendów, skutecznie opierających się zawirowaniom mody.
Krótkie jest piękne?
„Nie ukrywajcie Waszych emocji!” – to apel do kobiet wystosowany w latach 60-tych XX wieku przez brytyjską projektantkę mody Mary Quant. Rozwiązaniem, które na stałe zagwarantowało jej honorowe miejsce w historii mody była mini-spódniczka. I chociaż na początku dekady sukienki i spódnice sięgały najczęściej przed kolano lub do połowy łydki, to z końcem lat 60-tych najbardziej popularną długością była wspomniana mini. Widząc fascynację kobiet, zaczęli po nią sięgać również inni projektanci, w tym Andre Courrages. Warto pamiętać, że to właśnie mini spódniczka zapoczątkowała panowanie rajstop, wykluczając tym samym pończochy, które stały się wówczas symbolem kobiecej swobody.
Sztuka sztuczności…
Przyglądając się modzie lat 60-tych nie sposób pominąć kwestii materiałów, jakie wyznaczały trendy dekady. Naturalne tkaniny musiały ustąpić miejsca finezyjnym tworzywom, które w wielu przypadkach miały niewiele wspólnego z garderobą. Wspomniana powyżej Mary Quant sięgnęła po polichlorek winylu, z którego szyto dotychczas podeszwy, czyniąc go idealnym materiałem na kobiece płaszcze. Z kolei Andre Courrages będący z wykształcenia inżynierem budownictwa proponował w swoich kolekcjach sukienki i spódnice z plastiku dopełniane przez wykonane z rozmaitych tworzyw sztucznych chełmy ochronne. I chociaż jego dzieła nie stanowiły kwintesencji komfortu i nie cieszyły się popularnością poza wybiegami, to niewątpliwie odcisnęły ślad na trendach ówczesnej dekady. Z kolei Paco Rabanne, stawiający pierwsze kroki w świecie mody jako projektant biżuterii, włączał do swoich kreacji elementy metalu, co sprawiło, że zyskał przydomek „ślusarza mody” – jego propozycje bardziej przypominały rycerskie kolczugi niż delikatne, zwiewne sukienki. W jego pracowni narodziły się ponadto bezszwowe sukienki oraz „niskobudżetowe”, jednorazowe kreacje wykonane z… papieru. Bez względu na to, że moda lat 60-tych nie stanowiła synonimu praktyczności, to bez wątpienia zainspirowała projektantów do eksperymentowania i realizowania swoich najśmielszych pomysłów. Stała się także początkiem demokratyzacji kobiecej szafy, której nadrzędnym zadaniem było akcentowanie indywidualnego stylu swojej właścicielki, dzięki czemu mogła poczuć się atrakcyjnie i oryginalnie.